Czy znana ci jest taka sytuacja: chodzisz od dłuższego czasu na terapię, na której zmagasz się z jakąś swoją traumą. Już ci się udało w pełni ją uświadomić, przepracowałeś ją na głębokim poziomie emocjonalnym. Poczułeś ulgę, uwolnienie, być może pierwszy raz w życiu zobaczyłeś świat trochę z innej perspektywy. I pewnego dnia 'bum’ – znów cię dopadł twój stary problem. Czujesz się rozbity. Jak to? Przecież już miałeś mieć to wszystko za sobą! A tu znów stara trauma się odezwała… i boli.
Czujesz zawód, masz wątpliwości. Czy ta cała psychoterapia ma sens? Czy tylko wydawało ci się, że jest lepiej? Chyba nic się nie zmieniło, skoro znowu czujesz się tak źle? Niekoniecznie. Być może wszystko przebiega właśnie tak, jak powinno. Ale po kolei.
Przed terapią
Najpierw przypomnij sobie siebie przed terapią.
Załóżmy, że trapiły cię jakieś trzy problemy: P1, P2 i P3, np. wycieńczająca potrzeba kontroli, niepohamowane wybuchy złości, depresja lub jakaś dowolna inna trudność. Ponieważ problemy te nie zostały przepracowane, to prawdopodobnie co jakiś czas się odzywały. Mogłeś np. co parę dni wpadać w choleryczny gniew w odpowiedzi na jakieś (pozornie błahe) wydarzenie, mogłeś odczuwać paraliżujacy lęk itd. Twoje życie w kontekście takich reakcji mogło wyglądać jak kręcenie się wkoło (patrz rysunek niżej).
Uwaga: Dla uproszczenia przyjmuję, że każdy problem emocjonalny powstał w następstwie innego urazu psychicznego (traumy). Terminy 'problem’, 'trauma’, 'konflikt wewnętrzny’ w dalszej części tekstu stosuję zamiennie.
Wyobrażenie terapii
W pewnym momencie zacząłeś chodzić na terapię.
Jak sobie wyobrażałeś jej przebieg? Jak teraz rozumiesz drogę uwalniania się od psychicznych urazów?
Z moich obeserwacji wynika, że wielu osobom proces terapeutyczny kojarzy się z pozbywaniem się traum, jedna po drugiej. Przepracowanie ostatniej z nich ma być równoznaczne z całkowitym końcem ich pojawiania się. Spójrz na rysunek niżej. Przed terapią (1) dana osoba doświadcza 3 problemów, które co pewien czas się odzywają. W trakcie terapii 'pozbywa się’ najpierw problemu P1 (2), potem P2 (3), by na końcu być wolną od nich wszystkich (4). Oczywiście jest to pewne uproszczenie, ale obrazuje ono wyobrażenie części klientów tego, jak będzie przebiegał ich proces zdrowienia.
Takie rozumienie psychoterapii może prowadzić do poczucia rozczarowania i zniechęcenia, jeśli przepracowane traumy ponownie się ujawnią. I wywołać pytania o sens całego procesu.
Jak psychoterapia naprawdę przebiega
W rzeczywistości uwalnianie się od problemów w procesie terapeutycznym wygląda inaczej. Kiedy w czasie pracy nad sobą dokonujesz głębokiego wglądu w siebie i uświadamiasz sobie jakiś wewnętrzny konflikt. Kiedy na chwilę mur mechanizmów obronnych się kruszy a ty czujesz jak twoje więzy wewnętrzne zaczynają pękać. I gdy doświadczasz pierwszego uczucia wyzwolenia. To wszystko nie oznacza, że już nigdy pierwotna trauma do ciebie nie wróci. Wróci i to nie raz, może będzie już wracać zawsze. Brzmi beznadziejnie? Poczekaj, jest jeszcze coś pozytywnego. Będzie wracać, ale inaczej. Przede wszystkim będzie pojawiać się rzadziej i w coraz mniejszym natężeniu.
Bardzo lubię wyobrażać sobie proces terapeutyczny jako spiralę. Spójrz na rysunek niżej. Na początku terapii (okrąg 1) cykl, w którym pojawiają się problemy jest krótki, czyli doświadczasz ich często. W trakcie trwania psychoterapii okres czasu, co jaki doznajesz trudności się wydłuża (2, 3, 4, 5) a one same stają się coraz mniej trapiące (punkty na rysunku coraz bledsze).
Jak dużej różnicy w samopoczuciu możesz doświadczyć, gdyby spirala twojego rozwoju w procesie wyglądała tak jak na powyższym rysunku? Załóżmy tak dla zobrazowania, że na początku terapii (1), cykl doświadczenia traum wynosi 1 tydzień. Po pewnym czasie, jeśli swoje konflikty wewnętrzne przepracowałeś, cykl się wydłuży i problemów będziesz doświadczać rzadziej. W cyklu 2. będzie to 2 tygodnie, w 3. 3 tygodnie, w 4. 4 tygodni, w 5. 5 tygodni (Pamiętasz z matematyki? Obwód koła jest liniowo proporcjonalny do jego promienia). Dodatkowo ich intensywność będzie się wyraźnie osłabiać – bo już będziesz ich świadomy a w pamięci będziesz mieć wspierającą cię historię skutecznego sobie z nimi radzenia.
Tutaj chcę przypomnieć, że gdy piszę o cyklach mam na myśli hipotetyczne okresy, w których ujawniają się przeżycia związane z traumami. Całkowicie pomijam czas samego trwania terapii, który jest różny dla różnych osób, ich przeżyć, problemów, z którymi się zmagają itd.
Kilka słów na koniec
Oczywiście życie to nie matematyka. Proces terapeutyczny nie jest spiralą. Spirala to tylko model. Model, który wg mnie dobrze jednak oddaje istotę rozwoju w procesie terapeutycznym. To, że kolejny raz doświadczasz trudnej emocji związanej ze starą traumą, to jeszcze nie świadczy, że psychoterapia nie działa. Szczególnie na początku takie sytuacje będą się powtarzać. Z biegiem czasu jednak powinieneś odczuwać wyraźną różnicę między czasem obecnym a tym sprzed terapii. Trudne wewnętrzne konflikty będą odzywać się rzadziej, a ich intensywność będzie słabsza.
Na koniec chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że przedstawiam tutaj udany proces terapeutyczny. Udany, czyli taki, w którym wiedza, doświadczenie i serce terapeuty odpowiednio współgrają z zaangażowaniem i pragnieniem poprawy jakości swojego życia klienta. W którym traumy zostają odpowiednio uświadomione i zaopiekowane.